coffee ride, felieton, kolarstwo, coffe ride edycja tour de france

Coffee Ride 2 – Start Giro

Giro

Choć najpopularniejszym wielkim Tourem jest ten dookoła Francji, to jest on jednak najmniej ciekawy z całej trójki. Szczególnie w ostatnich latach. O tym, dlaczego, być może napiszę w bliższej lub dalszej przyszłości osobny tekst. Tymczasem zobaczmy co wydarzyło się już do tej pory w wycieczce po Włoszech. No, nie do końca po samych Włoszech, ale o tym za chwilę.

Zapraszam na Coffee Ride.

„Giro nie wygrywa się w prologu”

To słowa Chrisa Froome’a (Team Sky) po bardzo słabym występie w otwarciu wyścigu w Jerozolimie, czyli blisko 10 kilometrowym prologu. Jest w tym dużo prawdy. Patrząc jednak na rozstrzygnięcia kilku Wielkich Tourów ostatnio, można by powiedzieć, że w prologu Giro można przegrać. Do kraksy, która miał bezpośredni wpływ na jego wynik wrócę w następnym akapicie, tymczasem przyjrzyjmy się czasom pozostałych faworytów.

Z grona pretendentów do tytułu zdecydowanie najlepiej wypadł Tom Dumolin (Team Sunweb) wygrywając z czasem 12:02 przed Australijczykiem Rohanem Denisem (BMC). W pierwszej grupie pościgowej znaleźli się Simon Yates (Mitchelton-Scott) i zaskakująco Domenico Pozzovivo (Bahrain Merida). Ukończyli oni odpowiednio 20 i 27 sekund za Holendrem. Co ciekawe Francuz wykręcił ten sam czas co wielokrotny mistrz świata w jeździe indywidualnej na czas Tony Martin (Katusha-Alpecin). Wracając do Yatesa, widać, jak rozwija się jego forma i kariera z roku na rok. Z zainteresowaniem będę oglądał go podczas tegorocznego Giro, szczególnie po tak dobrym otwarciu.

W pierwszej towarowej przyjechali pozostali pretendenci ze stratą ponad pół minuty. Pinot (Groupama-FDJ) tracąc 33 sekundy do zwycięzcy, wspomniany Froome – 37 sekund, Formolo (Bora-Hansgrohe) – 40 sekund, Fabio Aru (UAE Team Emirates) – 50 sekund i Miguel Angel Lopez (Astana) – 56 sekund.

Klątwa Sky czy karma Froome’a?

Chris Froome nie ma szczęścia od samego początku. Najpierw szlif na rekonesansie prologu. Wczoraj zatrzepał się gdzieś w środku peletonu na ostatnich kilometrach i stracił kolejne sekundy. Z jednej strony może to karma wraca do tego sympatycznego skądinąd kolarza z powodów, o których pisałem tutaj. Z drugiej, być może to nie jego wina a jakaś klątwa wisząca nad Teamem Sky. Skąd ten pomysł? Zobaczmy….

Wiggo parkuje

Guma Porte

G. i Landa zatrzymani przez motor

No i rekonesans Krzyśka

Mówcie co chcecie, ale czy to nie za dużo na przypadek ? ?

The Book of Elia

O Eli Vivianim pisałem już tutaj w kontekście jego przejścia do Drużyny Quick Step Floors. Włoch wykorzystuje szansę jaką dostał przechodząc do belgijskiego zespołu od samego początku sezonu i pisze całą nową książkę swojej bogatej kariery. Zaczął zimą od zwycięstwa w Australii, kontynuując poprzez wygrane etapy w Dubaju i Abu Dhabi. Wiosną dołożył swoją cegiełkę do dominacji drużyny w wiosennych klasykach, wygrywając 3 dni de Panne. W Giro ma niezałatwiony biznes, dzięki Sky, który nie wysłał go do Włoch w ubiegłym roku. Wygrał już dwa etapy, w tym drugi w pięknym stylu. A o punkty lidera koszulki cyklamenowej walczy na każdym sprincie i tą koszulkę w Milanie może odebrać mu chyba tylko jakiś makabrycznych pech jak Kittela w ubiegłorocznym Tour De France.

Izrael

Polityka na bok, bo Izrael pokazał, ż kocha Giro i kocha kolarstwo. Oglądając prolog i pierwsze dwa, nie sposób było nie robić analogii do pierwszych etapów Tour De France, kilka lat temu w Wielkiej Brytanii. To właśnie wtedy narodził się nowy, bardzo ciekawy wyścig, Tour De Yorkshire i liczę na to, żę tegoroczne Giro przetarło nowe szlaki do rozwoju naszego pięknego sportu.

Rohan Dennis w dostojnym gronie trzykrotnych liderów

Sympatyczny Australijczyk, rzutem na taśmę przegrał koszulkę lidera w prologu z Tomem Dumolinem o dwie sekundy. To co nie udało mu pierwszego dnia, udało się następnego. Dzięki świetnemu rozprowadzeniu przez drużynę BMC, wygrał sprint i zainkasował bonifikatę czasową. Ta zapewniła mu odrobienie straty i pozycję lidera, oraz zaszczyt jazdy w różowej koszulce.

Dzięki temu Dennis dołączył do elitarnego klubu kolarzy, którzy jechali w koszulkach lidera wszystkich 3 wielkich Tourów. Spośród nadal aktywnych zawodników, sztuki tej dokonali jedynie Nibali, Cavendish i Aru. Zacne grono i jeszcze zacniejsza kolekcja.

Ciekawe etapy

Kolejny dzień przerwy już w najbliższy poniedziałek, ale do tego czasu czekają nas aż 3 ciężkie, górskie etapy. Pierwszy z finiszem na podjeździe pod wulkan Etna już jutro. Ci, którzy ponieśli dotkliwe straty w prologu mogą chcieć już w pierwszym tygodniu wrócić do czołówki, aby z większym spokojem czekać na kolejne 2 tygodnie zmagań.

Kto będzie w dobrych humorach a kto wręcz przeciwnie? Co ciekawego wydarzy się w tym czasie? Postaram się zebrać to dla Was na kolejnym Coffee Ride, w przyszłym tygodniu. Do przeczytania.

Post scriptum

Gino Bartali w trakcie II Wojny Światowej uratował ponad 800 Żydów. Ukrywał on w ramie swojego roweru fałszywe dokumenty, które rozwoził po całym Półwyspie Apenińskim, pod pretekstem treningów, wykorzystując swoje nazwisko i “możliwości treningów”

Piękna historia, znalazła swoje zakończenie przed startem Giro di Italia w Izraelu. Włochowi pośmiertnie przyznane zostało honorowe obywatelstwo Izralea. Bartali już wcześniej został uznany Sprawiedliwym Wśród Narodów Świata.

To tyle na dzisiaj, mam nadzieję, że Wam się podobało. Zawsze chętnie poznam odmienne opinie, w komentarzu pod postem, czy wiadomości prywatnej. Następny Coffe Ride już niedługo. Do przeczytania.

Brak komentarzy

Skomentuj