coffee ride, felieton, kolarstwo, coffe ride edycja tour de france

Coffee Ride Edycja Tour de France

Coffee Ride Edycja Tour de France: Sprinterzy i Pretendenci

Sprinterzy

Wśród sprinterów w zasadzie dużego zaskoczenia nie ma. Co najwyżej kilka zawodów, ale wynikających bardziej z osobistych sympatii, niż sygnałów płynących z dotychczasowej części sezonu. Grupę sprinterów dzielę na 3 częsci:

Czołówka

Liderów jest dwóch i są oni wyraźnie przed wszystkimi. No, może oprócz tej dwójki w pogoni za nimi. Osobiście uważam, że walka o zieloną koszulkę może rozgrywać się do samego końca pomiędzy tymi dwoma zawodnikami.

Sprinterzy

Wśród sprinterów w zasadzie dużego zaskoczenia nie ma. Co najwyżej kilka zawodów, ale wynikającyhc bardziej z osobistych sympatii, niż sygnałów płynącyhc z dotychczasowej części sezonu. Grupę sprinterów dzielę na 3 częsci:

Czołówka

Liderów jest dwóch i są oni wyraźnie przed wszystkimi. No, może opróćz tej dwójki w pogoni za nimi. Osobiście uważam, że walka o zieloną koszulkę może rozgrywać się do samego końca pomiędzy tymi dwoma zawodnikami.

Peter Sagan

Pierwsza część sezonu zdecydowanie słabsza, niż w poprzednich latach. Tak, tak, ja wiem Paris-Rooubaix itp, oczywiście jakieś osiągnięcia Sagan ma, ale chociażby w Kalifornii, już nie był taki dominujący jak wcześniej. Wrócił do domu, trochę potrenował i już w Szwajcarii było dużo lepiej.

Fernando Gaviria

Gdyby nie gleba na kilkaset metrów metrów do mety na drugim etapie, to on miałby jedno zwycięstwo więcej niż Peter Sagan. Fernando ewidentnie ma swój drugi sezon życia. Po 4 etapach we Włoszech w tamtym roku, jest na dobrej drodze by poprawić ten wynik na Wielkim Tourze we Francji.

Pościg/Czarne konie

Andre Greipel

Kraksa, złamany obojczyk i nagły koniec sezonu. Tak przedstawiała się sprawa po Milano – San Remo. Jednak na początku maja Andre wrócił i w Dunkierce zaliczył 150 zwycięstwo w karierze. We Francji w tym roku trochę mu za każdym razem brakowało. Dodatkową motywacją dla niego na pewno jest chęć ściągnięcia Caleba McEwena do Teamu.

Sonny Colbrelli

Choć w tym roku nie odniósł żadnego zwycięstwa, to widać że formę na TdF przygotował mocną. Sagan dwukrotnie się z nim męczył na finiszu. Pierwszy raz na drugim etapie, tym w którym leżał międzu innymi Gaviria. Drugi raz wczoraj, na piątym etapie, co skomentował sam Sagan w wywiadzie na mecie.

Pierwsza towarowa

Mark Cavendish

Z wielkiej sympatii do Marka wierzyłem w jego zapewnienia o walce z rekordem zwycięstw ustanowionym przez Merckxa. Patrząc jednak na jego poczynania na Tourze to przypomina trochę CCC. Oni też, w wyścigach WT z dziką kartą, próbując wyprowadzić swojego sprintera na finiszu są dobrze widoczni. Problem w tym, że tylko do 5 kilometra. Myslę, że lata świetności Marek ma już dawno za sobą.

Alexander Kristoff

Jeszcze podczas Tour de Suisse, w wywiadze dla prasy, Kristoff mówił, że do startowej formy na Tour de France brakuje mu kilku kilogramów. Twierdził wtedy, że to nic wielkiego i wszystko jest pod kontrolą. Czy Alexander nie jest już trochę za stary na opowiadanie takich bajek? Sytuacja trochę podobna do tej z Marcelem poniżej.

John Degenkolb

Od wypadku w Calpe podczas przygotowań w 2016, ewidentnie nie może wrócić do szczytu formy.

Dylan Groenewagen

Po przebojowej wiośnie jakby przygasł. Oby wyciągnął wnioski w przyszłym roku.

6/21: Back to the sprint tomorrow! 😉🚴🏼💨 i hope😉

Post udostępniony przez Dylan Groenewegen (@dylangroenewegen)

Marcel Kittel

Od wczesnej wiosny ma tą samą śpiewkę: „Niższa forma na tym etapie to jeszcze nic dziwnego/złego”. Ciekawe, kiedy sam przestał w to wierzyć. Kiedy na 6 km przed metą jednego z etapów złapał gumę i czekał na zmianę, nie widać w nim było żadnej sportowej złości. Tłumaczył to potem że na 6 km przed metą pogoń nie ma sensu. Pamiętam jednak, chyba Sagana, wcześniej w tym roku z gumą w poobnej sytuacji, gdy nie dość że dogonił grupę to jeszcze o mało nie wygrał. Po świetnym 2017, słabszy aktualny sezon, chyba poważnie podminował motywację Marcela. Obu udało mu się to naprawić na przyszły rok.

Pretendenci

Z prentendentami do generalki, już tak łatwo nie będzie. Do tej pory żaden wielki dramat nikomu się jescze nie stał i wszyscy mają równe szanse. Z grona faworytów, skrajna różnica to nieco ponad 2 minuty, pomiędzy Thomasem a Quintaną. Jednak po niedzielnych brukach wszystko może zostać wywrócone do góry nogami.  Przyjrzyjmy się więc jak wygląda peleton walczących o generalkę.

Czołówka

Froome/Thomas

Choć wpisałem obu, to tak naprawdę faworytem jest Froome i koniec. Thomas próbuje się trzymać z przodu. Na szóstym etapie nawet zatakował jakie punkty na premii, żeby zaatakować żółty koszul. Jendak wystarczy że rano w autobusie Dawid powie: Jedziemy na Krzyśka i wszystkie plany i ambicje trzeba będzie odłożyć na półki. Thomas jest tylko wyjściem awaryjnym, gdyby coś poszło bardzo nie tak. A po Giro wiemu już, że coś musiałoby póść bardzo, bardzo….bardzo nie tak.

Quintana/Landa

Początkowo liderów miało być trzech, ale Alejandro chyba nigdy na poważnie do GC nie był brany, tym bardziej, że jeden start opuścił ze względu na infkecję. Movistar jest bardzo zgrzany na sukces w Tourze po wielu latach posuchy. A Eusebio wie, jak seryjnie Tour wygrywać. Kto nie wierzy niech wygoogluje Miguela Induraina.

Tom Dumolin

Tom trafił tu chyba w dużej mierze z mojej sympatii do niego. Na wysokie góry z niniejszej czołówki jest ewidentnie najsłabszy. Teamu też nie ma najmocniejszego. Jednak taki sam stan rzeczy był w Giro, zarówno w tym, jak i poprzednim roku, a mimo to nie powstrzymało to Dumolina przed zajeciem pierwszych dwóch miejsc na podium Włoskiego Touru. Na 6 etapie pechowo złapał gumę, jednak przyponieć chciałbym jeszcze raz o niedzielnych brukach, więc kto wie?

Richie Porte

Wierzę w tego chłopaka. Wierzę, że każdy limit pecha się kiedyś kończy. Poza tym, ma bardzo mocny Team do pomocy. Nawet Van Garderen odstawia ambicję i resztki nadziei, żeby tylko pomóc Richiemu. Na płaskie i klasyczne etapy jest Van Avermaet i jeszcze kilku innych koni. Jeśli ktoś ma pokonać Sky w tym roku, to oni. No i jest jeszcze to:

Pościg/Koszulka w grochy

Rigoberto Uran

Obawiam się, że ubiegłorocznego sukcesu nie powtórzy. Czołówka wydaje się być silniej obstawiona, niż rok temu. Co prawda Rigo w Słowenii, w tym roku, wypadł lepiej, niż Route Du Sud analogicznie rok temu, to jednak ostatniego dnia od Roglicia zebrał srogie baty.

Rafał Majka

Rafał podczas wywiadu z Bartkiem Huzarskim imponował spokojem i dystansem. To na pewno pokazuje większą dojrzałość, co zawsze jest dobrym prognostykiem. Dodatkowo cięzko pracowali z Pawłem Poljańskim w Sierra Nevada. Czasowcem wielkim raczej nigdy nie będzie.

Vincenzo Nibali

Od Milano – San Remo było go widać mniej niż Greipela. W Delfinacie praktycznie niewidoczny. Co prawda twierdził, że to nie jest moment żeby mieć szczyt formy, ale to tylko pachniało wymówkami pokroju Krostoffa, czy Kittela.

Primoz Rolic

Pojawił się w peletonie tak nagle, jak nagle pojawia się z przodu grupy, gdy robi się trudno. Dla mnie ten człowiek to zagadka. Jednak tego, że jest piekielnie mocny w górach i na czas nikt nie może mu odmówić. Z tej grupy chyba najmocniejszy.

Pierwsza towarowa/Zwycięstwa etapowe

Romain Bardet

Bardet wylądował w pierwszej towarowej po mocniejszym zaciągu na czwartkowym etapie. Podejrzewam, że wszyscy prędzej spodziewali się hiszpańskiej inkwizycji, niż takiego strzału. Może jeszcze Romek złapie oddech i doskoczy, ale czołowka taka mocna, a jeszcze czasowiec z niego taki słaby.

Ilnur Zakarin

Tydzień przed startem Touru, portal Cyclingnews pisał o Ilnurze jako nowej rosyjskiej ikonie i jej drodze na szczyt. Problem w tym, że od czasu Giro, w którym Kruiswijk chwilowo rozważał zmiane dyscypliny na akrobatykę, nie było go za bardzo widać.  W jednym z wywiadów mówił, że celem na Francję jest Top5, i myślę, że to byłby jego wielki sukces przy obecnej formie.

No, i to by było na tyle. Zobaczymy w przyszłym tygodniu jak to wszystko ma się do rzeczywistości. Najważniesze, żebyśmy mieli szansę oglądać kawał dobrego ścigania. Tak jak we Włoszech.

Post Scriptum

Oto prawdziwy zwycięzca tegorocznego Tour de France: Lawson Craddock. Złamana łopatka i szyty łuk brwiowy. Gleba na pierwszym etapie. Mimo to Lawson jedzie dalej, i za każdy przejechany dzień we Francji, wpłaca 100$ na odbudowę toru kolarskiego w Houston, zniszczonego przez huragan Harvey.  W tej chwili akcja zgromadziłą już ponad 60.000 USD. Ty też możesz pomóc. Pierwszy link poniżej.

To się dopiero nazywa Coffee Ride edycja Tour de France

Brak komentarzy

Skomentuj