kolarstwo kobiet

Inside Cycling Donna: Jak to jest z tą kasą?

Dwa tygodnie temu świat kolarski obiegła wiadomość na temat ustalenia pensji minimalnych dla kobiet w profesjonalnym peletonie.

To informacja, na którą czekało bardzo wiele zawodniczek, a także bardzo wielu z nas, fanów. Prezes UCI David Lappartient potwierdził, że od 2020 roku w końcu kobiety otrzymają coś, co w męskim peletonie istnieje już od wielu lat.

Nie obyło się bez kontrowersji, w ubiegłym roku ogłoszono pierwszą od 5 lat podwyżkę dla  mężczyzn pomijając zupełnie kobiecy peleton. Pensje minimalne mężczyzn wynoszą od 25,806 do 38,115 euro rocznie, w zależności od stażu i klasy drużyny Pro Continental, czy WorldTour.

Co z tego wyniknie? Dla wielu dziewczyn prawdopodobnie nic.

David Lappartient ogłosił, że tylko drużyny z najwyższych szczebli nowo powstających struktur będą zasługiwały na pensję minimalną. Aktualnie istnieją 42 drużyny kolarskie, z czego około 15 ma być automatycznie zaproszone na imprezy rangi World Tour.

Co z nagrodami?

Zostanie ustalona minimalna nagroda finansowa dla kobiet, z gwarantowanym 10% wzrostem od 2019 do 2022 roku.

Kwoty na razie pozostają wielką tajemnicą.

Skąd biorą się tak drastyczne różnice, w świecie, gdzie wydawałoby się, że równouprawnienie funkcjonuje od lat, wymagając jedynie kosmetycznych usprawnień?

Nie da się ukryć, kobiece kolarstwo rozwinęło się zdecydowanie później niż męskie. Poza chlubnymi wyjątkami takimi jak na przykład Emakuneen Bira (31. edycja) oraz Giro Rosa (29. edycja) większość oglądanych współcześnie wyścigów dla dziewczyn wystartowała zdecydowanie po 2010 roku. Sama koncepcja Kobiecego World Touru funkcjonuje dopiero od dwóch lat, ewoluując z wcześniejszego World Cup Series. Niestety, musimy uznać ten argument. Widzowie, a co za tym idzie sponsorzy, już dawno pokochali męskie kolarstwo, natomiast kobiece dopiero raczkuje.

Organizatorzy tłumaczą się oczywiście kosztami. Wielu staje przed rozterką, zorganizować wyścig pod szyldem UCI i zaoszczędzić na nagrodach lub wyścig poza klasyfikacja UCI i pozostawić jakiś budżet na nagrody. Podobno drużynom bardziej jednak zależy na klasyfikacji. W USA rok temu dyskusja rozgorzała na temat nierównych nagród na Cascade Cycling Classic. W Europie mało o nim słyszymy, ale jest to najstarszy wyścig przeprowadzany rokrocznie w USA. Pierwsza edycja odbyła się w 1797 roku, ale pod szyldem UCI występuje dopiero od 2017. Oto nagrody:

Muszę przyznać, że organizator imprezy, Chad Sperry, nie bał się wziąć odpowiedzialności za swoje decyzje. Po internetowej burzy, którą wywołał między innymi powyższy tweet opisał zdarzenie ze swojej perspektywy, obwiniając za  taki stan rzeczy wyśrubowane przepisy UCI. Zorganizowanie wyścigu pod szyldem UCI zwiększa koszty, a zarówno dyrektorzy sportowi drużyn jak i NRC (National Racing Calendar) woleli zgodzić się na niższe nagrody, ale ścigać się na własnym podwórku pod szyldem UCI.

Podobna sytuacja zaistniała na początku sezonu na Dwars door Vlaanderen (pol. Wyścig przez Flandrię). Ellen van Dijk, z drużyną, zarobiła na nim 1/32 tego co zwycięzca męskiej edycji. Na tym tle wyróżniają się zdecydowanie wyścigi organizowane w Wielkiej Brytanii, takie jak etapówka Ovo Energy Women’s Tour czy jednodniowy Prudential Ride London. W obu nagrody męskie i damskie są równe.

👏🏻 for today’s winners! #DDV #DDV18

Post udostępniony przez Dwars door Vlaanderen (@dwarsdoorvlaanderenofficial)

W kobiecym kolarstwie nie jest to wyjątek, większość dziewczyn ma jakiś „porządny” wyuczony zawód. I tak Anna van Breggen jest pielęgniarką, swój staż spędziła w Ghanie. Bridie O’Donnell, która w 2016 roku pobiła rekord w jeździe godzinowej na torze jest czynną zawodowo lekarką. Coryn Rivera skończyła marketing. Megan Guarnier ma doktorat z neurobiologii. Wielokrotna mistrzyni świata Evelyn Stevens zanim zaczęła uprawiać kolarstwo, pracowała w bankowości na Wall Street, była amatorką, która postawiła wszystko na kolarstwo.

Trek-Drop, drużyna założona w 2016 roku składała się początkowo wyłącznie z amatorek. Niestety w związku z tym, że Trek wypuszcza w przyszłym roku nową drużynę, Trek-Drops prawdopodobnie przestanie istnieć. Trek pierwszy kontrakt podpisał z Lizzie Deignan, podczas gdy ta była w 6 miesiącu ciąży. Jak widać, nie wszędzie wygrywają stereotypy i uprzedzenia, a żeby zdobyć tak dobrą zawodniczkę, warto jest podjąć ryzyko.

Ze zdziwieniem oglądałam też materiał UCI o damskiej sekcji Movistara. To również niedawno stworzony team, w którym z sukcesami ściga się nasza Małgorzata Jasińska. Kilka dziewczyn podkreśla w nim, że tylko dzięki byciu częścią tej drużyny, może kolarstwo uprawiać zawodowo, a nie, tak jak do tej pory łączyć je z pracą lub studiami.

Od tego roku dyrektorem generalnym UCI jest Amina Lanaya.

Pani Amina mówi trochę o wyrównaniu pensji kobiet, trochę więcej opowiada o wdrożeniu kobiet w struktury organizacyjne UCI. Niestety najwięcej czasu poświęca nieszczęsnym „podium girls”. Moim osobistym marzeniem jest pozostawienie dziewczyn na podium, i usankcjonowanie stanowiska „podium boys”, tak jak to było jakiś czas temu między innymi w Gent-Wevelgen. Mam racje dziewczyny?

W ubiegłym roku do życia powołano projekt Cycling Alliance.

Cycling Alliance ma wspierać kobiety w „negocjacjach” z UCI oraz drużynami, dotyczących podpisywanych umów, wynagrodzenia, a także tworzyć pary mentor-uczeń, aby zadbać o właściwe prowadzenie kariery kolarskiej kobiet. I tak, dla przykładu, Annemiek van Vleuten, ma być mentorką dla Claire Rose. Claire ma już 31 lat i niemałe doświadczenie w kolarstwie, musiała jednak zrobić sobie przerwę i… zająć się swoją karierą lekarską. Ściganie pociąga ją jednak dużo bardziej i Annemiek ma za zadanie pomóc jej wrócić do kolarstwa i ugrać jeszcze trochę. Projekt  został założony przez Iris Slappendel. Slappy to utalentowana Duńska zawodniczka, która niedawno przeszła na kolarską emeryturę. Oprócz niej w organizacji działa Gracie Elvin. Gracie aktualnie jeździ w barwach Mitchelton-Scott.  Udało nam się z nią porozmawiać na temat Cycling Alliance.

Ola:  Na początku funkcjonowania Cycling Alliance stworzono jedną parę mentorka-uczennica. Annemiek van Vleuten miała być mentorką dla Claire Rose. Jakie inne pary stworzyliście? Za co odpowiada mentor, a za co uczeń?

Gracie: Mamy aktualnie 6 par, które działają sprawnie i niezależnie. Mamy także kolejnych 6 mentorek i jedną uczennicę, które czekają na sparowanie, ale potrzebujemy aby zapisało się do nas więcej uczennic. Aktualnie program jest otwarty, nie posiada rygorystycznych wytycznych. Wspieramy mentorki i uczennice, jeśli tego potrzebują. Szukamy też partnera lub sponsora, który pomógłby nam stworzyć bardziej formalny program online, gdzie zarówno mentorki jak i uczennice mogłyby posiadać dostęp do zasobów i komunikować się ze sobą oraz innymi kolarkami w programie.

O: W ankiecie z 2017 roku, najwięcej obaw wśród kobiet związane było z ubezpieczeniem. Jakie są różnice w ubezpieczeniu kolarek i kolarzy? Jak wyglądałoby idealne ubezpieczenie dla kobiet?

G: Nie podlegamy pod zasady męskiego World Touru, więc jedyne ubezpieczenie, które mamy, jest narzucone przez związki kolarskie, a nie UCI. Ubezpieczenie narzucone przez UCI podlega znacznie bardziej rygorystycznym zasadom niż ubezpieczenie narzucone przez związki. Dlatego chcielibyśmy ustandaryzować ubezpieczenie dla kobiet, niezależnie od drużyny lub narodowości. Czasami ubezpieczenie, które mają kobiety nie pokrywa na przykład treningów w innym państwie niż ich własne. Chcielibyśmy mieć pewność, że żadna kolarka nie musi się martwić, gdzie będzie się ścigać lub trenować. W międzyczasie zaczęliśmy współpracę z SVL Insurance aby dostarczyć członkiniom Cycling Alliance pakiety ubezpieczeniowe w przystępnej cenie i pokryć koszty tego, czego nie pokrywa ubezpieczenie ich związku lub drużyny.

O: Większość wyścigów damskiego World Touru zostało stworzone po 2010 roku. Czy są to wyścigi, z których organizatorzy czerpią jakiś zysk? Skoro kolarstwo kobiet wciąż się rozwija, może osiągnięcie równych nagród to tylko kwestia czasu?

G: Damski World Tour funkcjonuje dopiero od 2016 roku, jako kontynuacja serii World Cup. Niektóre z wyścigów kobiecych, były prowadzone równolegle z męskimi, niektóre były wyłącznie kobiecymi wyścigami, jednak od czasu przemianowania serii na „World Tour” coraz więcej wyścigów zaczyna przynosić organizatorom zysk. Niektóre z nich, tak jak Tour of Britain oferuje pulę nagród równą dla kobiet i mężczyzn, co jest dużym krokiem naprzód, w ustalaniu standardów dla wyścigów kobiet. Równe nagrody są wspaniałą rzeczą, jednak chcielibyśmy zobaczyć inne zmiany w całym kalendarzu World Touru, które przyniosą korzyści wszystkim zawodniczkom, nie tylko tym z najlepszych drużyn, takie jak zwiększenie bezpieczeństwa kolarek i transmisje na żywo z wyścigów.

O: Dużym argumentem przeciwko ustaleniu pensji minimalnej kobiet, jest obawa, że narzucenie takich standardów na wszystkie kobiece drużyny, spowoduje rozpad połowy kobiecego peletonu. Czy współcześnie nadal jest to problemem?

G: Nie tak dużo nas dzieli od ustalenia minimalnej pensji dla kobiet. Najprawdopodobniej taka zmiana wprowadzona będzie stopniowo, aby zapewnić stabilność i dalszy kobiecego kolarstwa. Dla przykładu, w pierwszym roku, minimalna pensja ustalona będzie wyłącznie dla ok. 10-15 najlepszych drużyn. Te drużyny będą w stanie pozwolić sobie na tą zmianę i da to trochę czasu drużynom, które są niżej w rankingu. Zgodnie z teorią skapywania (ang. Trickle-down theory) zwiększenie profesjonalizmu kobiecego kolarstwa pozwoli przygotować budżet drużynom niżej w rankingu na przyjęcie pensji minimalnej. Naszym marzeniem jest widzieć w kobiecym peletonie odzwierciedlenie męskiego systemu warstwowego, który rozróżniał by dwa poziomy drużyn i pozwoliłby na ustalenie dwóch poziomów pensji minimalnej.

O: Niedawno na twitterze ukazała się wymiana zdań na temat trasy Mistrzostw Świata między Cecilie Uttrup Ludwig i Eleną Cecchini. Niektóre kobiety chciałyby dłuższych, bardziej wymagających tras, podczas gdy w męskim kolarstwie jest debata na temat skrócenia wyścigów, ponieważ u przeciętnego widza skraca się umiejętność dłuższego skupienia uwagi. Czy istnieje złoty środek między tymi dwoma ekstremami? Jak myślisz, w którym kierunku zmierza kobiece kolarstwo?

G: To na pewno skomplikowana, ale także bardzo ważna kwestia. Wspieramy debatę, którą rozpoczęły te dwie zawodniczki, ponieważ pokazuje ona, co chcą oglądać widzowie, zarówno na męskich jak i damskich wyścigach. Nie uważamy, że kobiety powinny ścigać się na dokładnie takich samych trasach jak mężczyźni, ponieważ w rzeczywistości różnimy się znacznie od siebie, ale uważamy, że kobiety mogłyby podjąć takie wyzwania jak na przykład ostatni podjazd na Mistrzostwach Świata ITT lub inne dłuższe podjazdy, takie jak widzimy w wielkich tourach. Na pewno męskie kolarstwo także może się zmienić, skrócić, aby stać się bardziej przyjazne dla odbiorcy. Musimy znaleźć jakiś kompromis w tym sporcie.

Rozmawiając na temat kobiecego kolarstwa niestety nie możemy zapominać, że to trochę młodsza siostra kolarstwa męskiego. Niewiele kobiecych wyścigów ma tak długie tradycje jak ich męskie odpowiedniki. My oskarżamy media i organizatorów, oni z kolei oskarżają przepisy UCI. UCI ma ograniczone możliwości, bo ścigające się dziewczyny nie mają sponsorów.

Jeszcze niedawno na lokalnych amatorskich zawodach pojawiało tylko kilkanaście kobiet. W tym roku widzimy ich już kilkadziesiąt. Te dziewczyny za jakiś czas będą chciały coraz częściej oglądać swoje idolki na wyścigach. Media powinny to zauważyć. Będą też coraz częściej kupować sprzęt dedykowany dla kobiet, a to na pewno zostanie zauważone przez sponsorów. Kolarstwo kobiece jest nieprzewidywalne i to jest jego magia, ogląda się je inaczej niż męskie i my, jako widzowie, też musimy się przyzwyczaić do jego niuansów. Jestem przekonana, że to tylko kwestia czasu.

Brak komentarzy

Skomentuj