Czy jesteśmy świadkiem Legendy?

Ilekroć w ostatnim czasie oglądam wyścigi przełajowe takie jak Puchar Świata, Superprestige, Mistrzostwa Europy itd. nie mogę oprzeć się wrażeniu, że jestem świadkiem narodzin Legendy. Legendy w kolarstwie przełajowym, być może nawet i w MTB. Mowa oczywiście o Mathieu van der Poel, który w tym sezonie jednoznacznie pokazuje swoją wyższość nad innymi topowymi zawodnikami wygrywając praktycznie każdy wyścig, w którym startuje. A kalendarz ma naprawdę napięty. Przyjrzyjmy mu się bliżej.

Urodzony w styczniu 1995 roku Mathieu jako młodszy z dwójki braci prawdopodobnie nie planował innej kariery niż tej związanej z zawodowym kolarstwem. Choć o dziwo w młodym wieku miał przygodę z piłką nożną. Sport ma w genach. Jest synem Adrie van der Poel, wielokrotnego medalisty Mistrzostw Świata w kolarstwie przełajowym, srebrnego medalisty Mistrzostw Świata w kolarstwie szosowym oraz wnukiem Raymonda Poulidora (ojciec matki), którego szerzej nikomu przedstawiać nie trzeba. Swoją uwagę już od najmłodszych lat zwrócił w stronę kolarstwa przełajowego. Pierwsze wygrane zawody pojawiły się w 2009 roku, a naprawdę poważne zwycięstwa przyszły w sezonie 2011/12 kiedy wygrał „wszystko” w swojej kategorii czyli UCI Junior World Cup,  Junior Superprestige, mistrzostwo kraju, Europy i Świata. Lokomotywa ruszyła.

Kolejne lata potwierdzały tylko wielki talent młodszego z braci van der Poel. Powtórnie zwyciężył w 3 najważniejszych imprezach w kalendarzu oraz ponownie wygrał prestiżowe puchary w kategorii juniorów.  Następnie, po przejściu do U23 wywalczył mistrzostwo kraju oraz UCI Under-23 World Cup. Niestety, nie był obecny na mistrzostwach świata co uniemożliwiło mu powtórzenie wyczynu z poprzedniego roku. Sukcesy w kolejnych wyścigach tylko potwierdzały jego umiejętności. Całość mogła prowadzi do jednego – wygranych Mistrzostw Świata Elity w sezonie 2014/15 odbywających się w Czeskim Taborze. MvdP odbiera tym sposobem co jego i zakłada najważniejszą koszulkę błotnego sportu. Nie należy zapominać, że wszystkie powyższe wygrane zdobywa mając za swojego rywala -wschodzącą gwiazdę Wouta van Aerta, który w kolejnych latach pokrzyżuje mu plany.

Sezon 2015/16 to popis dwóch zawodników, Poela oraz Aerta. Wszystko za sprawą WvA, który nie odstawia nogi i walczy z Mathieu o najważniejsze laury. Praktycznie cały sezon idą łeb w łeb aż do pamiętnych Mistrzostw Świata w Zolder gdzie wygrywa WvA i tym samym przejmuje tęczowy trykot. Warta zapamiętania jest kuriozalna sytuacja, w której MvdP klinuje swój but w kole Wouta. Wielu ekspertów wskazuje ten moment jako kluczowy dla wyścigu, pozbawił on Mathieu kolejnego tytułu. Sezon 20016/17 nie licząc jego początku kiedy MvdP pauzuje z powodu kontuzji to również festiwal pojedynków Poela z Aertem. Zdominowali przełaje całkowicie wygrywając raz jeden, raz drugi we wszystkich seriach i tak aż do kolejnych mistrzostw świata. Wreszcie nadszedł czempionat w Bieles a wraz z nim trasa na byłych terenach fabrycznych i mroźne powietrze. Mistrzostwa w sezonie 2016/17 śmiało można nazwać festiwalem przebitych szytek. Niektórzy nawet dokonali tego sześciokrotnie. Część zawodników do tej pory wini organizatorów za taki obrót spraw. Na nieszczęście Mathieu również jego nie ominęły awarie ogumienia i mając mistrzostwo w kieszeni musiał je oddać Aertowi. Ciężko mu było pogodzić się z porażką. Zapowiedział, że wróci mocniejszy.

Przyszło lato 2017 a wraz z nią gościnne starty w Pucharze Świata XC. Ku zaskoczeniu wszystkich MvdP notuje rewelacyjne wyniki, ustępując jedynie dominującemu w tej dyscyplinie od lat N1NO. Mogło to zapowiadać tylko jedno, najbliższy sezon przełajowy w jego wykonaniu będzie rewelacyjny. Stało się nie inaczej! Niedawne zdobycie Mistrzostwa Europy, zwycięstwa we wszystkich dotychczasowych edycjach UCI World Cup, wygrana w 13 z 15 wyścigów jak do tej pory. A co najważniejsze  – styl w jakim to robi, często prowadząc samotnie od startu do mety. Mathieu van der Poel pokazuje rewelacyjną formę i wszystko wskazuje na to, że ona ciągle rośnie. Rywal z poprzednich sezonów w postaci Wouta van Aerta wyraźnie odstaje. Opór próbuje stawić Lars van der Haar, lecz nie wydaje być się zagrożeniem. Jeśli dalsza części przełajowego kalendarza będzie wyglądała podobnie, a wszystko na to wskazuje, zapowiada się owocna powtórka z lat w juniorach. Biorąc pod uwagę jego młody wiek, dopiero 22 lata, ogromny talent i potencjał jaki w nim drzemie sezon 20017/18 jest dopiero wstępem. Kolejne wygrane i tęczowe koszulki powinny być formalnością. Dokładając do tego plany startu na Igrzyskach Olimpijskich 2020 w XC, gdzie wielu prognozuje mu sukces, z całą pewnością możemy stwierdzić – mamy do czynienia z narodzinami Kolarza Legendy. W niedziele odbędzie się jedna z kolejnych rund Pucharu Świata, tym razem w Danii. Jestem przekonany że po raz kolejny potwierdzi powyższe słowa.

Brak komentarzy

Skomentuj